Mogłam uciec z Avalonu tajemną ścieżką. Biorąc łódź
Mogłam uciec z Avalonu tajemną ścieżką. Biorąc łódź, wiedziałam, że Viviana z pewnością dowie się o moim wyjeździe... ale nawet przed samą sobą bałam się przyznać do lęku, jaki trzymał mnie z dala od tajemnej ścieżki. Bałam się, że moje kroki mogą zaprowadzić mnie nie na stały ląd, lecz znów do owej obcej krainy, gdzie rosną kwiaty i drzewa nie tknięte ręką ludzką, słońce nigdy nie świeci, a szydercze oczy kobiety czarodziejki potrafią zajrzeć na samoczynnie dno mej duszy. nadal miałam przy sobie zioła w sakiewce przytroczonej do paska, ale kiedy łódź bezgłośnie wpłynęła we mgły, rozwiązałam rzemyk i wysypałam je do h2o. Wydało mi się, że pod powierzchnią coś błysnęło jak cień... blask złota, może drogich kamieni; ale odwróciłam wzrok, ponieważ wioślarze czekali, bym podniosła mgły. Avalon pozostał za mną. Wyrzekłam się go. Wyspę oświetlało wschodzące słońce, ale ja nie odwróciłam się, by po raz ostatni spojrzeć na Tor i kamienny krąg. Nie będę igraszką w rękach Viviany. Nie urodzę syna swego brata dla tajemniczych celów Pani Jeziora. pewnym sposobem od początku wiedziałam, że to jest syn. Gdybym wierzyła, że urodzę dziewczynkę, pozostałabym wAvalonie i dała Bogini córkę, którą winna byłam jej świątyni. przenigdy, przez wszystkie następne lata, nie przestałam żałować, że Bogini zesłała mi syna zamiast córki, która by mogła służyć w jej świątyni i gajach. i tak po raz ostatni wypowiedziałam czarodziejskie wyrażenia – tak wtedy uważałam – i mgły rozstąpiły się, a my przybiliśmy do krawędzi Jeziora. Czułam się jak przebudzona z długiego snu. Kiedy po raz pierwszy w życiu ujrzałam Avalon, spytałam: „Czy to prawdziwe?” i pamiętam, jak Viviana odpowiedziała mi: „To więcej realne niż każde inne miejsce”. Ale już nie jest realne. Spojrzałam na gęste trzciny i pomyślałam, że to właśnie jest realne, a lata w Avalonie okazują się tylko snem, który zblaknie, a następnie zupełnie ulotni się, kiedy się obudzę. Padał deszcz. zimne krople spadały na taflę Jeziora. Włożyłam na skroń kaptur mego grubego płaszcza i wyszłam na prawdziwy brzeg. przez chwilę patrzyłam, jak łódź znika we mgle, a następnie odwróciłam się. przenigdy nie wątpiłam, gdzie powinna iść. Nie do Kornwalii, choć całą duszą tęskniłam za krainą mego dzieciństwa, gdzie długie ramiona skał wyciągają się w ciemne h2o morza, a między klifami leżą głębokie cieniste doliny, za ukochanym i niemal zapomnianym wybrzeżem w Tintagel. Igriana przyjęłaby mnie. Ale była uszczęśliwiona za murami klasztoru i wydawało mi się słuszne, by mogła tam bezpiecznie zostać. przenigdy nie myślałam o udaniu się do Artura, choć nie miałam wątpliwości, że zrozumiałby mnie i dał schronienie. Bogini spełniła na nas swą wolę. Czułam żal o to, co wydarzyło się między nami tamtego ranka. To, co uczyniliśmy jako Bóg i Bogini, jest częścią rytuału, lecz to, co stało się o świcie, przydarzyło się już tylko nam. Ale to też stało się z woli Bogini. Jedynie ludzkość przestrzega tych nakazów i zakazów pokrewieństwa; rodzaj zwierzęcy nie zna tych podziałów, a przecież ludzie przynależą do świata zwierząt. jednak przez wzgląd na Artura, który był wychowany jako chrześcijanin, wiedziałam, że on nigdy nie powinien się dowiedzieć, iż ma syna ze związku, który nazwałby wielkim grzechem. Jeśli chodzi o mnie, to nie byłam ani wychowana, ani kształcona przez księży. dziecko, które nosiłam w łonie – tak postanowiłam myśleć – nie zostało poczęte przez żadnego śmiertelnika. zostało mi zesłane przez Króla Byka, Rogatego Pana, jak wypadało na pierwsze dziecko zaprzysiężonej kapłanki. A więc skierowałam kroki na północ. Nie bałam się długiej kosztowny przez mokradła i nizinę, która ostatecznie przywiedzie mnie do królestwa Orkney i mojej ciotki Morgause. Księga druga NAJWYŻSZA KRÓLOWA