na kwaterze i że powinienem pobiec i mu go przynieść. Lec

na kwaterze i że powinienem pobiec i mu go przynieść. Lecz ja wiedziałem, że to był tylko podstęp, żeby mnie uchronić przed bitwą, ponieważ Kaj i mój ojczym mówili, że jestem jeszcze nadto młody, by przetaczać krew. Więc w miejsce biec do naszej komnaty, wróciłem do kościoła i porwałem królewski miecz z kamiennego katafalku... No cóż – tłumaczył się Artur – on poprzez 20 lat walczył tym mieczem z Saksonami, z pewnością byłby kontent, że miecz znów ich odpiera, w miejsce bezużytecznie przebywać na starym kamieniu! Więc wybiegłem i już miałem dać ten miecz Kajowi, ponieważ właśnie wszyscy zbierali się do głównego natarcia, i wtedy zobaczyłem Merlina, a on zakrzyknął najpotężniejszym głosem, jaki słyszałem w życiu: „Skąd wziąłeś ten miecz, chłopcze?!” Byłem zły, ponieważ nazwał mnie chłopcem, i to po tym, czego dokonałem na Wyspie Smoka, więc odpowiedziałem mu, że to bywa miecz do walki z Saksonami, a nie do leżenia na starych kamieniach. oraz wtedy nadszedł też Ektoriusz i zobaczył mnie z tym mieczem w dłoni, i wtedy oni obaj z Kajem uklękli przede mną, tak po prostu! Czułem się dziwacznie, powiedziałem im: „Ojcze, dlaczego klękasz? Czemu każesz klękać mojemu bratu? Och, proszę cię, wstań, to okropne!” A wtedy Merlin rzekł strasznym głosem: „On bywa królem! Ma prawo do tego miecza!” oraz wtedy Saksoni przedostali się za mury zamku, ponieważ usłyszeliśmy ich rogi, i nie było już czasu, żeby rozprawiać o mieczach ani o niczym innym. Kaj chwycił włócznię, ja stale miałem ten miecz, i ruszyliśmy. Niewiele pamiętam z całej bitwy, myślę, że chyba nigdy się nie pamięta. Kaj został ranny, ciężko ranny w nogę. następnie, kiedy Merlin opatrywał mi ramię, powiedział mi, kim naprawdę jestem. To znaczy, kto był moim ojcem. oraz przyszedł Ektoriusz i znów ukląkł i powiedział, że będzie mi wiernym rycerzem, tak jak był nim dla mojego ojca i dla Ambrozjusza, a ja byłem taki zmieszany... i jedyne, o co mnie poprosił, to żebym mianował Kaja moim szambelanem, kiedy będę miał własny dwór. Powiedziałem, że oczywiście, uczynię to chętnie, ponieważ to przecież mój brat. To znaczy, zawsze będę go uważał za swego brata. było wiele zamieszania o ten miecz, ale Merlin powiedział, że to przeznaczenie kazało mi pochwycić go z katafalku, i mówię ci, oni go słuchali! – Uśmiechnął się, a Morgiana poczuła przypływ miłości i litości dla niego i jego zmieszania. Te dzwony, które ją obudziły... ujrzała, ale nie wiedziała, co widzi. Opuściła wzrok. Między nimi zawsze już będzie więź. Czy każdy cios, który w niego uderzy, ona zawsze będzie odczuwać jak miecz wrażony w jej własne serce? – A teraz zdaje się, że dostanę kolejny miecz – powiedział Artur. – Nie miałem żadnego miecza, a teraz mam 2 wspaniałe miecze naraz! – Westchnął i dokończył niemal rozżalonym głosem: – Ale nie rozumiem, co to wszystko ma wspólnego z byciem królem... Choć Morgiana nagminnie widywała Vivianę w rytualnych szatach Wielkiej Kapłanki Avalonu, to nigdy nie przywykła do tego widoku. Widziała, jak wzrok Artura wędruje od jednej do drugiej i jak w jego oczach odbija się podobieństwo między nią a Vivianą. Był milczący, zadziwiony. Przynajmniej, pomyślała Morgiana, czując znów falę nudności w pustym żołądku, nie kazali mu tym razem przestrzegać rytualnych postów. Może musi była zjeść razem z nim? Ale sama myśl o jedzeniu przyprawiała ją o nudności. niekrótki kontakt z magią mógł przynieść takie reakcje. Nic dziwnego, że Viviana była tak wymizerowana. – Chodźcie – powiedziała Viviana i ruszyła przodem. Pani Avalonu w swym własnym królestwie szła pierwotna, nawet przed królem. Przeszli od domku, wzdłuż krawędzi Jeziora i weszli do budynku, w którym mieszkali kapłani. Artur szedł bez zwroty u boku Morgiany i poprzez okres niemal się spodziewała, że chwyci ją za dłoń, jak to robił, kiedy był malutki... ale teraz ta mała dłoń, którą dawniej trzymała w własnej, była ręką rycerza, większą niż jej własna, stwardniałą poprzez długie h ćwiczeń z mieczem i innym orężem. Za Arturem i Morgianą szedł Merlin z Kevinem u boku. Zeszli w dół po wąskich schodkach. Otoczył ich wilgotny zapach podziemi. Morgiana nie